Urugwaj - hipisowski raj



Urugwaj - hipisowski raj

Jest to jeden z najbogatszych krajów Ameryki Południowej i równocześnie najbezpieczniejszy. Fakt, być może czasem brakuje mu iskry i odrobiny egzotyki, której doświadczymy w Peru, Kolumbii czy Brazylii, ale nadrabia to temperamentem i umiłowaniem wolności. Nie bez powodu Urugwaj bywa nazywany “mekką hipisów”!

Ameryka Południowa w pigułce

Jeśli nie mamy dużo czasu na zwiedzanie Ameryki Południowej, a bardziej zależy nam na poznaniu lepiej któregoś z krajów niż “przeleceniu” przez wszystkie najważniejsze atrakcje kontynentu, warto zastanowić się nad Urugwajem. Ten latynoski “liliput” (prawie dwa razy mniejszy od Polski) łatwo jest poznać, zwłaszcza że większość z 3,5-milionowej populacji mieszka w stolicy kraju, Montevideo. Tradycyjnym daniem jest tu asado, wołowina z grilla, i podobnie jak w Argentynie ludzie słyną tu z olbrzymiej ilości mięsa spożywanej na mieszkańca. Urugwajczycy są zafiksowani na punkcie piłki nożnej równie mocno, jak w innych państwach kontynentu, jeśli nie mocniej - to tu odbyły się pierwsze mistrzostwa świata w tej dyscyplinie w 1930 roku. Jest to też kraj roztańczony i rozśpiewany i podobnie jak w Brazylii hucznie obchodzi się tu karnawał.

Jedyne takie państwo

Z drugiej strony mnóstwo elementów sprawia, że jest to kraj unikalny w skali nie tylko kontynentu, ale i całego świata. Od XIX wieku bardzo silne były tu tradycje antyreligijne i w konsekwencji kraj jest dziś na wszystkich szczeblach laicki - zamiast Bożego Narodzenia wprowadzono tu Dzień Rodziny, a Wielkanoc i Wielki Tydzień to Tydzień Podróży. Eksperymentowano tu też z reformami socjalnymi i dzisiaj np. każdy uczeń dostaje od państwa darmowy komputer. Bogaci ludzie nie mieszkają w pałacach (bo w tym kraju to po prostu nie wypada), a były prezydent Jose Mujica jeździ na co dzień starym garbusem i uprawia chryzantemy na swoje utrzymanie (i nie jest to część politycznego PR). Urugwaj był też pierwszym krajem na świecie, gdzie całkowicie zalegalizowano uprawę i sprzedaż marihuany. Jest to kraj, gdzie wolność jest wartością nadrzędną. W 2013 roku “The Economist” ogłosił Urugwaj krajem roku jako “państwo odważne, liberalne i lubiące dobrą zabawę”, a w komentarzach do tej opinii pojawiło się określenie “hipisowski raj”.

Cabo Polonio - wioska z dala od czasu

Urugwaj nie ma wielu atrakcji “z prawdziwego zdarzenia” - poza starym miastem w Montevideo czy XVII-wiecznym miasteczkiem Colonia del Sacramento wpisanym na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Dlatego kraj najlepiej zwiedzać bez planu, przemierzając niemal pusty interior lub odpoczywając w spokojnych osadach nad Oceanem. Jedna taka osada położona jest na Cabo Polonio, przylądku, który wbrew nazwie nie ma nic wspólnego z Polską. Jest to oaza spokoju, wioska, która dosłownie zatrzymała się w czasie. Nie prowadzą do niej żadne drogi - można się do niej dostać, wyłącznie idąc 7 kilometrów od autostrady przez piaszczyste wydmy. Mieszkańcy Cabo Polonio w większości nie mają w domach prądu ani bieżącej wody, jest tu jeden sklep spożywczy, a o internecie można zapomnieć. To oczywiście wybór mieszkańców, którzy chcieli odciąć się od cywilizacji, trzeba więc to uszanować, odwiedzając to miejsce. W zamian dostaniemy coś bezcennego: spokój. Panującą tu ciszę przerywa tylko szum fal i ryczące lwy morskie. Warto dla takiej chwili polecieć na drugi kontynent.


Skomentuj